CD / Winyl, War Anthems Records / BlackSeed Productions, Album 2018
W 2015 roku Hiszpanie wydali swój drugi album, który według mnie był punktem zwrotnym w ich muzycznej ścieżce. Od tego czasu pojawiło się kilka pomniejszych wydawnictw -> trzy splity oraz kompilacyjne wydawnictwo kolekcjonerskie zawierające oba albumy na kasetach w drewnianym pudełku z sigilem Lucyfera. Żeby nie było za łatwo, limit to raptem 40 sztuk. Jeżeli mowa zaś o splitach, to BALMOG dzielił swój materiał z kolejno: Ered, Nakkiga oraz Sartegos. Na trzeci album nie dane nam było długo czekać, bo oto niebawem po dwóch latach wypełnionych wspomnianymi wydawnictwami, na początku marca tego roku ukazuje się 'Vacvvm' pod skrzydłami War Anthem Records. Historia początków hordy sięga 2003 roku, czyli już niemały szmat czasu są obecni w podziemiu. Śledząc ich wydawnictwa począwszy od drugiego dema, kiedy to w łapska wpadł mi 'Pestilent Rats For Your Moribund Children' łatwo można wychwycić postęp jaki ten zespół przeszedł. I trzeba przyznać, że wyszło to Hiszpanom na dobre.
'Vacvvm' przenosi nas w stan oślepienia. Słuchając nowego albumu BALMOG, mam wrażenie wyostrzenia zmysłów percepcji duchowej, przy których wzrok to zbędne narzędzie postrzegania. Oferowany Black Metal jest cholernie nacechowany spirytyzmem, aż po granice możliwości. Jednakże, nie opiera się wyłącznie na hipnotycznych partiach. Kompozycje są bardzo rozbudowane, połączone jakąś niewidzialną nicią i spójne niczym rytm pierwotnego rytuału. To właśnie urzeka najbardziej, owa prostota zamknięta w wielu pomysłach aranżacyjnych. Tym bardziej dzięki takiemu zabiegowi stylistycznemu, można intensywniej odczuć wspomnianą wyżej atmosferę. Osiem utworów wchodzących w skład 'Vacvvm' porywa zróżnicowaniem w kreowaniu emocji, ale również owa kreacja trzyma silnie w ryzach spójności cały program trwania albumu. Wynurzająca się z aranżacji groza dopełnia czarę ciemności. Demoniczność, która została nacechowana zatęchłym mrokiem, wyłania się z każdym utworem z osobna. Przejdźmy teraz stricte do muzyki. Trzeba przyznać Hiszpanom, że stawiając na prostotę aranżacyjną, w której postanowili zawrzeć hipnotyczne, anty-ludzkie, plugawe riffy, stworzyli najzwyczajniej fundamentalną podwalinę tego czym jest Black Metal. Praca gitar w połączeniu z pracą basu, który wyrzuca swoje jadowite partie jak czarne serce pompujące czarną, martwą krew... To najzwyczajniej zachwyca. Faktem jest, że takie ujęcia stylistyczne to nic nowego. Mój zachwyt wziął się jednak z emanującej łatwości z jaką zespół tego dokonał. BALMOG nie wypada słabiej w jakiejkolwiek części albumu, z każdą szybkością radzi sobie wybornie. Wokalnie otrzymujemy konglomerat Black Metalowych wrzasków, ale też i mówionych partii z pogłosem radiowym. Wprowadza to niemałe urozmaicenie, wyrywa z transu.
W dzisiejszych czasach nie sztuką jest nagrać, a już tym bardziej wydać swoją muzykę. Konwertując jednak idee w taką muzykę, o takim potencjale i atmosferze, to naprawdę coś. Bezpośredniość połączona ze spirytualizmem. Ślepnąć wam nakazano, zatem nurzajcie się w odmętach czerni dusz waszych.
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Lista utworów:
1.Qui immolatus iam non moritur…
2.Eating the Descendant
3.Hodegetria
4.Vigil of the Blinds
5.Inde Deus Abest
6.Come to the Pulpit
7.Gignesthai
8.…sed semper vivit occisus