CD-R, Caligo Arcanum Productions, album 2015
Mûrazôr, odpowiedzialny za kompletny wizerunek projektu Czarnobog, pochodzi z Rosji. Od lat jednak rezyduje w Niemczech więc przypisywanie temu tworowi niemieckich korzeni jest w sumie dopuszczalne. To już 4-ty album od 2012 roku, który był rokiem założenia tego projektu. Muzycznie możemy tu swobodnie mówić o nawiązaniu do czasów demówkowych lat 90-tych. Album został wydany przez meksykański label Caligo Arcanum Productions jak i również przez niemiecki WolfMond Production. W obu przypadkach mowa o podwójnym cd-r, bowiem materiał trwa bagatela dwie godziny! Początkowo nie byłem nawet przekonany by chwycić za odsłuch 'Forn anda náttúrunnar'. Nie chodziło o brak czasu, nie. Ot, po prostu pewne głosy podpowiadały, że to nie może być nic na tyle interesującego by uchwycić moją uwagę przez cały czas trwania materiału. Oczywiście myliłem się, bo nawet teraz pisząc ową recenzję umysł bardziej ucieka w kierunku muzyki niż prób koncentracji przy pisaniu tej recenzji. Zanim zacznę dodam jeszcze tylko, że Mûrazôr działa jeszcze w trzech innych projektach / hordach, a mianowicie: Sturmfolk, Krigsvinter i Sterbendes Licht.
Materiał zawarty na dwóch krążkach cd-r przede wszystkim zaskoczył mnie swą autentycznością. Jest w tym Black Metalu coś cholernie nieposkromionego, nie dotkniętego skurwiałym łapskiem komercji bądź myślą pchania się na salony ku uciesze jak największej ilości tzw. fanów (tfu!). Owa wiarygodność jest mianownikiem całego, bądź co bądź bardzo długiego materiału. Czernobog katuje w dość archaiczny sposób swój Black Metal wspomagany ambientalnymi wstawkami czy nawet utworami, a ja nie mogę się uwolnić od porzucenia tego materiału. W tym jego potęga, w cholernie obezwładniającym klimacie podsycanym nakręcanym magnetyzmem kompozycji. Przecież gdyby mi ktoś starał się wmówić, że ten materiał ukazał się hen lat temu, pewnie bym mu przytaknął potwierdzająco. Wiadomo, brzmienie jest lepsze niż w latach 90-tych ale to też nie tak do końca. Słychać przyjemne sprzężenia w środku riffów, zresztą zaraz opowiem trochę o pracy gitar. Otóż, riffy są monotonne, powtarzalne, a może nawet i przewidywalne. Jednak zabijcie mnie kurwa, to pasuje jak cholera! Smętne gitary przesiąknięte melancholią, upojone nostalgią są wspomagane niejednokrotnie posępną a zarazem i rzewną rolą instrumentów klawiszowych. Te z kolei na szczęście nie wybijają się na przód, tworzą dosłownie tło dla reszty instrumentów. Żeby jednak nie było, że to tylko zgorzkniały bądź pełen smutku klimat panuje. Nic podobnego, Mûrazôr w wielu partiach dosłownie rzyga w słuchacza pierwotną mocą nienawiści. Tempa bazują raczej wokół tych wolniejszych czy powiedzmy średnich, ale są i wspomniane wyżej pełne gniewu szybsze partie. Sporo tu również wstawek czy fragmentów z użyciem gitar akustycznych. Idealnie oddaje to nastrój, gdy w tel słychać jeszcze trzaski piorunów i wyjący wicher. Również odgłosy starcia na polu bitewnym, zgiełk oręża jako tło gdy na przodzie już trwa utwór... Prześwietne! I ten cholerny brud, prymitywizm dźwiękowy...
Jedyne czego tak naprawdę szkoda to sposobu wydania. Cóż, format cd-r nie należy do czegoś co szczególnie cenię, jest na samym końcu. Materiał na tyle zacny, że powinien się minimum na podwójnym CD ukazać albo taśmie nawet formatu DIY. Jedno jest pewne - to konkret, dla mnie materiał wielu odsłuchów. Jednak według mnie, mimo przyciągającej ucho zawartości 'Forn anda náttúrunnar' winien być krótszy i zamykać się w standardowym czasie trwania albumu. Niech to jednak nikogo nie zniechęci. Wspierać i szukać wydawnictw.
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Lista utworów:
Płyta nr 1
1. Die Nacht erwacht
2. Sigurður Fáfnisbani
3. Magna Germania
4. Von der Sehnsucht nach der uralten Zeit
5. Germanischer Hexenwinter
6. Nordmann
7. Im Nebelwald
8. Götterdämmerung
Płyta nr 2
1. Af svörtu töfra af galdramaður
2. Im Wahnsinn der Nostalgie
3. Spádómur af þeim nornir
4. Pagan Black Metal Storm
5. Forn anda náttúrunnar
6. Tränen der Walküre