Winyl / CD / Kaseta, F.D.A. Rekords / Headsplit Records, album 2017
Na początku roku 2017 ukazał się drugi album amerykańskiej załogi trudniącej się old schoolowym Death Metalem. Dziewięć utworów składających się na tą płytę, to sięgnięcie do korzeni tej stylistyki na przynajmniej kilku płaszczyznach. Przede wszystkim rzecz oczywista czyli muzyka, ale to nie koniec. Wystarczy rzut okiem na okładkę i bez problemu można rozpoznać mistrzowską rękę Dana Seagravea. Obraz ten to pieprzone arcydzieło, wyjątkowe w swej przedstawionej naturze oraz wymowności tego co widzimy. Ciemna grota pomiędzy której głazami spływają strumienie wartkiej wody, masa stalaktytów i stalagmitów i innych formacji skalnych przypominających uśpione ohydne byty. Pośrodku tego wszystkiego jakieś nieobliczalne monstrum którego zamiarów lub choćby celu istnienia możemy się tylko domyślać. Przypadkowa jakby trójka postaci ludzkich jest świadkiem ów potworności. Kolejna sprawa, to sposób wydania przede wszystkim samego krążka. Prosty, nadruk logo na srebrnej płycie to genialne posunięcie! Dodatkowo jakże efektowne, przypominające stare czasy...
Tak ja wspomniałem na samym początku, RUDE to Death Metal. Teraz zagłębimy się w starej szkole tegoż nurtu, w paszczy szaleństwa która z wyszczerzonych kłów ocieka trucizną. Ta natomiast, spadając na podłoże nadżera powierzchnię formując się w takie tytuły jak 'Consuming Impulse', 'Blessed Are the Sick', 'Leprosy' czy nawet 'Scream Bloody Gore'. Aaaarrrgghhhh!!! Kompozycje, które zostały zarejestrowane na 'Remnants...' są dotknięte dzisiejszą techniką realizacji dźwięku, ale poczyniono to w sposób bardzo przemyślany. Delikatna ingerencja będąca w kontraście z agresją aranżacji kompletnie nie razi, a album przywodzi na myśl właśnie wspomniane milowe albumy legend Death Metalu. Świetne, dynamiczne riffy na które wydawnictwo jest nastawione, zostały wzbogacone solowymi gitarami, które niczym ukryte przed wszystkimi przeleżały głęboko w szufladzie ponad 20 lat. Utwory mimo tworzenia spójnej całości, różnią się od siebie. Są typowe ciosy które w swej porywczości i uderzeniu miażdżą od samego początku. RUDE nie stroni również od bardziej leniwych w swej naturze utworów, które rozwijają się powoli i w których to atmosfera napięcia narasta stopniowo. Perkusja na tym albumie to prostota z dosadnością, a przejścia na tomach pomiędzy powtórzeniami riffów są niesamowite. Facet ma technikę gry cholernie przypominającą i lokującą się we wczesnych latach 90'tych. Na koniec wokale, których nie powstydziliby się klasycy jak van Druren. Pełne furii, nienawiści a zarazem wkraczające w inny wymiar horroru. Jest w nich coś niepokojącego, a przy tej stylistyce to wręcz wskazane. Wspomnę jeszcze tylko o świetnym 'Reboot' oraz wstępie do 'Remnants' - gitary bez przesterów, grające swoje partie niczym opętany wizjoner malarstwa pośród swoich dzieł grozy... Na koniec dostajemy utwór 'Children of Atom' w którym pojawiają się elementy klawiszy przypominające Nocturnus. Świetny zabieg, ale mam nadzieję, że chłopaki nie pójdą tym śladem na trzeciej płycie i pozostaną przy klasycznym Death Metalu.
Lista utworów:
1.Torrent to the Past
2.House of Dust
3.Blood Sucker
4.Interpretations of the Ultimate Finality
5.Remnants...
6.Fracturing the Gates of Truth
7.Sanctuary
8.ReBoot
9.Children of Atom
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: W.