CD / Winyl, Iron Bonehead Productions, album 2016
Jak dobrze pamiętamy, długograj 'Condemnation' czyli pierwszy album Australijczyków, spowodował spore zamieszanie w podziemiu. Maniacy gatunkowej mikstury Black / Death Metalu podanej w rytualny wręcz sposób, kipiącego namacalnym mistycyzmem, mieli nie lada ucztę. Nie inaczej jest w przypadku drugiego pełnego albumu, ale o tym poniżej. Temple Nightside powstało w 2010 roku, a osoby tworzące ową hordę nie są w żaden sposób nowicjuszami. Udzielają się nadal aktywnie w takich projektach jak Ill Omen, Vassafor czy Grave Upheaval. Przeszłość owych osób jest równie bogata jeśli mowa o udzielaniu się w innych hordach. Wspomnę tylko o kilku nazwach jak Perdition Oracle, Paroxysmal Descent, Sinistrous Diablocus, Pestilential Shadows czy Diocletian.
Zacznijmy od tego, że 'The Hecatomb' to istny trakt prowadzący wprost do zadymionych od płonących pochodni jaskiń, gdzie pleśń i wszelakie paskudztwo pokrywa te dawno zapomniane ściany. A my chcąc nie chcąc jesteśmy skazani na wędrówkę po owych lochach, rozpadlinach i pieczarach. Gdzie odór wszechobecnej Śmierci wymieszany z odrazą jest na wyciągnięcie ręki. Takie skojarzenia wywołuje we mnie ten materiał. Archaiczna, totalnie brudna i nisko zestrojona muzyka wwierca się w mózg niczym najbardziej złośliwy wirus, coś piekielnego gotowego by pożreć. Sposób rejestracji dźwięku na tym wydawnictwie jest niesamowity w swej dozie nieludzkości. Po wielokroć można odnieść wrażenie, że podczas odsłuchu 'The Hecatomb' spoglądamy właśnie w TĄ Otchłań, a Ona bezkresna, niezgłębiona czeluść odwzajemnia się i patrzy dogłębnie w nas. Mocne, niskie brzmienie gitar i dudniąca gitara basowa budują powoli atmosferę grozy, otwartego grobowca o nieprzeniknionych i gęstych ciemnościach. Ta muzyka to istny kult Śmierci. Nie ma nawet najmniejszej mowy o jakimś pustym udawaniu, próbie wytworzenia sztucznego 'produktu'. Autentyzm jaki bije od tego albumu po prostu zniewala, bije pięściami w czaszkę niczym obłąkany szaleniec. Tempa muzyki są zróżnicowane, od wolnych , gdzie prym wiedzie gitara a w tle słychać wolne uderzenia werbla niczym w tajemnym rytuale, po szybkie przy których ściana dźwięku pożera naszą resztkę rozsądku. Materiał ma jeden minus, a mianowicie ciężko się słucha osobno poszczególnych utworów. 'The Hecatomb' stanowi całość, tutaj nic nie poradzimy. Na koniec dodam, że celowo nie opisałem wokali, które w swej monstrualności są tak doskonałe, że zapewne zabrakło by mi epitetów.
'The Hecatomb' to grobowiec. Tytułowa hekatomba, która w swym pierwotnym znaczeniu była składana Zeusowi, tym razem swą ofiarami prosi o łaski zapomnianych bogów. Starożytne bóstwa Śmierci przy pogrzebowym uwielbieniu jakim dźwiękowo oświecił nas Temple Nightside będą stopniowo podnosić się zapomnianych grot. Powaga, bezkres, zagłada. Godzina śmierci nadeszła.
Lista utworów:
1. Graven
2. Adrift in Sepulchral Entropy
3. Ossuary (Commune 3.1)
4. Fortress of Burden and Distress
5. The Murderous Victor (Commune 3.2)
6. Within the Arms of Nothingness
7. Tempest
8. Burial Adoration (Commune 3.3)
9. Charnel Winds
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: W.