CD, Horror Pain Gore Death Productions, album 2018
Trzeba przyznać, że Evan zakładając SCAPHISM wybrał cudowną nazwę. Oznacza ona metodę tortur, a w finalnym wyniku egzekucji, wynalezioną przez Persów. Polegało to mniej więcej na tym, że ofiarę więziono pomiędzy dwiema łódkami uprzednio polewając ją mlekiem i miodem. W tym stanie szybko lęgło się robactwo i wszelakie insekty, które najzwyczajniej pożerały człowieka żywcem. Czysta przyjemność. Zespół powstał w 2007 roku jako solowy projekt, by po nagraniu pierwszego dema zmienić go w funkcjonujący w pełni zespół. SCAPHISM ma na swoim koncie 4 dema (ostatnie wydane tegoż roku), split i dwa albumy. Zapraszam na co nieco Death Metalu.
Pierwszą rzeczą jaką chciałbym tu zauważyć to fakt, że nie jest to typowy Death Metal osadzony wyłącznie w jednej ze szkół grania. Nie jest to ani Brutal, ani Old School - ale ma w sobie elementy obu. Co więcej zespół czerpie w swoich aranżacjach z żywiołowego Thrashu i po części również z Grindu. Na szczęście, co do drugiego wpływowego gatunku, nie oznacza to debilnego smarowania się gównem czy podobnych idiotyzmów, które zapewne dla takowych fanów oznaczają albo ekstremę lub super zabawę. Grind i wspomniany Thrash pojawiają się jako formy rytmiczne w szczególności słyszalne w pracy perkusji i charakterystycznych riffach. Wpływa to nie tylko na większą motorykę muzyki, ale też na większa przystępność materiału. Momentami mam wrażenie, że SCAPHISM sięga nawet po elementy stylistyki hard-core. Jednakże, ręki nie dam sobie uciąć, ponieważ za mało wiem na temat tego gatunku. Pojawiające się jednak bardziej 'skoczne' fragmenty kojarzą mi się jednoznacznie właśnie z takową grą. Sama muzyka, pomimo sporej techniki, jest dobrze zaaranżowana. Ma odpowiednią moc, uderza po pysku konkretnie. Nigdy nie byłem zwolennikiem Death Metalu, w którym dominującymi wokalami są wykrzyczane frazy, a growle pojawiają się sporadycznie. SCAPHIZM właśnie taką obrał sobie drogę ekspresji i przyznaję, że jest całkiem dobrze. Riffy gitar to konkretna plątanina trzech omawianych już wyżej gatunków. Wszystko ułożone jest bardzo zgrabnie, wchodzi łatwo i nie wnerwia przerostem formy nad treścią. Duży plus za dynamikę perkusji, oj zdecydowanie najsilniejsza strona albumu!
SCAPHIZM po tym albumie rozstał się ze swoim dotychczasowym wokalistą i na jego miejsce wskoczyła Edan Rayz (zdjęcie zespołu w nowym składzie). Słyszałem próbkę jej wokali na bandcampie z najnowszej produkcji demo i trzeba przyznać, że jest nader dobrze. Wydaje mi się, że jej dzikość wokaliz jest bardziej dosadna i zespół wypada lepiej. Jakby nie było, warto sprawdzić amerykanów, bo to kolejna undergroundowa perełka.
Lista utworów:
1.Gruesome Unmentionables and Unutterable Horrors
2.Malapropos Cardiectomy
3.Mitte Eos ad Infernos
4.Vaults of Pestilence
5.Trepanate the Undesired
6.The Feaster from the Stars
7.Excoriated and Excarnated
8.Hypovolemic Purification
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: W.