CD, Moribund Records, album 2014
W momencie, gdy piszę tą recenzję, VARDAN ma na swoim koncie 28 albumów. Przyznać trzeba, że facet jest twórczy, bo corocznie wychodzi kilka jego albumów wraz ze splitami czy sporadycznymi demami. Zapewne nie będzie mi dane poznanie całej dyskografii Włocha, ale akurat na ponurą pogodę za oknem, uważam ten album za bardzo trafiony. Początki powstania datuje się na 1997 rok, ale do 2004 roku VARDAN nie dał oficjalnego znaku życia. Demo nagrane i tak było jakby pojedynczym wyskokiem, ponieważ kolejne wydawnictwo - debiutancki album ukazał się w 2007. I tak z przerwami twórczymi dochodzimy do roku 2012, kiedy to VARDAN zaczął wręcz zasypywać podziemie kolejnymi wydawnictwami. Ile w tym jakości? O tym już poniżej, zapraszam.
Solowy projekt Włocha zaczął od stricte satanistycznego oblicza. Z czasem jednak, projekt zwrócił się ku bardziej depresyjnej formie ekspresji. Na tym wydawnictwie mamy jeszcze do czynienia z, nazwijmy to, pierwszym etapem projektu. "The Wood is my Coffin" można postrzegać w kategorii zimnego, surowego Black Metalu. Aranżacje są rozciągnięte, nie ma tutaj 5-cio minutowych strzałów, które wgniotą kogokolwiek w glebę. Nic z tych rzeczy. VARDAN stawia na długo i powolnie rozwijającą się atmosferę, ale przy użyciu podstawowego instrumentarium. I pomimo wskazania na owe dwa etapy twórczości, już debiutancki album "Hidden in a Tomb" był nacechowany smutkiem, a z dźwięków po dziś dzień płyną dysfunkcyjne emocje osoby, która wręcz gardzi ludzkością. Szósty pełen materiał o którym sobie teraz tu dywaguję, ma w sobie również sporo z tych elementów. Zacznijmy od tego, że większość materiału jest oparta na powolnych tempach, a każdy z instrumentów wręcz wyje anty ludzkim feelingiem. Patrząc też na aranżacje, nie może być inaczej - gdyby VARDAN uwijał się z setką pomysłów w jednym utworze, zdecydowanie nie otrzymalibyśmy takiej posępnej atmosfery. Riffy gitar są mocno prymitywne, opierające się na prostych melodiach i długiej powtarzalności gry poszczególnych dźwięków. Momentami pojawiają się partie bez przesterów. Wokale niczym nas nie zaskoczą - jednostajne Black Metalowe brudne skrzeki, które oczywiście pasują do wizji jaką stworzył Włoch na tym albumie.
"The Wood is my Coffin" to apogeum smutku. Pomimo tytułów utworów, które wskazują na Satanizm, to jednak górują tu emocje bliskie osobistej, wewnętrznej tragedii. A może to tylko ja tak odbieram tą muzykę? Zbadajcie ten projekt, posłuchajcie muzyki, bo według mnie naprawdę warto.
Lista utworów:
1.Night of the Horned Rebirth
2.Luciferian Assault
3.Goatcraft
4.Dawn of the Followers - Part 1
5.Dawn of the Followers - Part 2
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: W.