Kaseta, wydawnictwo własne, demo 1997
Zacznę od może dość odważne stwierdzenia, które dla niektórych będzie albo znakiem jaki ze mnie staruch albo z drugiej strony, że nie potrafię się przystosować do obecnych zasad nawet panujących w undergroundzie i nie idę z duchem czasu. Cóż, wszystko to prawda, a mówię tu o tym że ja chyba nigdy nie wyrosnę z demówek wydawanych na taśmach w latach 88-98. Były to czasy zanim, przynajmniej w Polsce zaczął panować cyfrowy krążek i zdominował większość wydawnictw. Nawet dema ukazywały się potem na cd-r czy nawet na cd. Oczywiście, taki zabieg jest zrozumiały z punktu widzenia kosztów wydawcy dla którego 500 sztuk materiału wydanego w formacie CD jest tańsza niż 150-200 kaset odebranych z tłoczni z pięknym nadrukiem na bokach ów nośnika. Zresztą, dzisiejsze pojęcie tzw. dema to wielce wypatrzona sprawa. Niejednokrotnie takie brzmi niczym mainstreamowy album i zamiast pasji z niechlujstwem ludzi próbujących coś stworzyć i zaprezentować w undergroundzie, otrzymujemy produkty (o zgrozo!) wręcz wyreżyserowane. Wracając jednak do CREMATION należałoby wspomnieć kilka słów o owym zespole i jego historii. Zespół pochodził z Holandii i jego początki sięgają 1993 roku. Jednak na pierwsze demo trzeba było czekać do 1995 roku kiedy to ukazała się taśma zatytułowana 'Waiting for the Sun'. CREMATION parał się old schoolowym Death Metalem, a '...Rapture' to drugie demo chłopaków.
Rok 1997 to był już taki schyłkowy okres tych prawdziwych demosów jakie na początku lat '90-tych ukazywały się wręcz w zatrważającej ilości. O dziwo, nie było takiej ilości gówien jak to ma się względem dzisiejszych czasów. Owszem trafiały się miernoty, ale te bardzo szybko szły do piachu. Pomimo tego, że ludzie w tamtych czasach bardziej się wspierali i trzymali ze sobą ścisłe więzy w podziemiu, to jednak gdy coś okazywało się chłamem nagranym nie wiadomo po co, szybko było piętnowane i zdychało w zarodku. Dzisiaj hmmm... kolesiostwo itp itd aż do porzygu. Mniejsza, wracamy do meritum. Co mnie urzekło aż tak, że postanowiłem opisać ów taśmę? Już piszę. Przede wszystkim fakt, że na podstawie tego dema, które zapewne było inspirowane innymi tuzami z tamtych czasów, dzisiaj zespoły mogłyby czerpać już nie garściami ale dosłownie wiadrami wzorce jak grać pieprzony Death Metal na starą modłę. Nawet w przypadku '...Rapture' można powiedzieć, że zespół nie tylko kontynuował granie w dobrym (czytaj ohydnym) smaku, ale przede wszystkim mimo pojawiających się naleciałości technicznych zapędów nadal nie stracił twarzy i uciekł się w bezkształtną maź muzyczną. Riffy gitar są bezlitosne, prowadzą przez pasaże cierpień i grozy. Wolne i jadowite, potrafiące przyspieszyć na przysłowiowe zawołanie. W swym chorym majestacie, po prostu rozpieprzające większość dzisiejszych zespołów na starcie. Na wpół surowe brzmienie, nie podbijane studyjnym ogromem basu czy sztucznych dołów... Świetny materiał, a dla przypomnienia dodam że my wciąż tutaj o demosie dywagujemy, hehe. Rytmiczność partii powala, jest wyborna a klimat jakiejś złowrogiej aury wciąż i wciąż zbliżającej się do słuchacza jest wspaniała. Pojawiające się solówki jeszcze bardziej podkręcają obroty ów obłędu w jaki Holendrzy nas wprowadzili. Partie basu to pieprzona poezja, a momenty gdzie jest pozostawiony sam sobie i bez reszty instrumentarium, miażdży niczym wyrafinowany i najlepszy walec z możliwych. Wokale to również bardzo dobra robota. Ówczesny krzykacz Paul Baayens, którego obecnie znacie z gry na gitarze w Asphyx od albumu 'Death the Brutal Way', poraża swoim growlem. Nie jest on może bardzo charakterystyczny czy specjalnie wyróżniający się, ale właśnie takim jaki ma być.
Dwadzieścia trzy minuty konkretnego Death Metalu, bez kombinacji, silenia się na cholera wie kogo. Mocny, bezprecedensowy i uparcie kroczący naprzód oddział brnie przed siebie. Archaicznie (a jak!!!), tu po prostu czuć ten klimat. CREMATION i ich '...Rapture' to taśma którą mogę spokojnie zaliczyć do perełek, klejnotów które będą mi przypominać jak kiedyś się grało. Na koniec wypada zauważyć, że mówimy tu o upływie raptem 20 lat, a poziom wypominania przeszłości jest niczym artefakt sprzed ponad kilku tysięcy lat.
Autor: W.