CD, Unspeakable Axe Records, album 2017
Ależ perełkę przegapiłem. Materiał tak chłoszczący dupsko, że niejedna porno gwiazdeczka by pozazdrościła takiego obrotu spraw. Dobra, teraz na poważnie. Mamy tu hybrydę Death Metalu i Thrashu starej szkoły. Na początek tradycyjnie trochę faktów, a w dalszej części co nieco szczegółów z zawartości tego albumu. Otóż, PHYLACTERY to trzech chłopa, którzy znają się na rzeczy. Ich mikstura Death i Thrash Metalu to żadne brandzlowanie się pod publiczkę, a zdecydowany cios z jednoczesnym hołdem starej scenie! Kanadyjczycy ci powstali w 2013 roku, a ja zaraz dokonam autopsji ich pierwszego albumu. Niestety, jak do tej pory, jedynego.
"Necromancy Enthroned" wjechał na stałe na listę odtworzeń. I mimo, że mówię to dość często, ponieważ uwielbiam się ekscytować muzyką, to naprawdę jest to kawał przezajebistego grania! Pierwsze skojarzenia jakie miałem to wydawało mi się, że słyszę tam echa starego Kreator z czasów "Endless Pain". Jednakże po kilku kolejnych odsłuchach pojawiła się ta oczywista domieszka - stara, pierdolona Metallica z debiutu "Kill'em All". Całość jest zdominowana ciężarem, ale zarówno i świetnymi riffami, które przywodzą na myśl Death ze "Scream Bloody Gore" i czyż może być, cholera jasna, pyszniej? Bardziej, że tak - kurwa mać - powiem, metalowo? Ale żeby nie było, PHYLACTERY nie podąża tylko tym utartym szlakiem. Dają sporo od siebie, aczkolwiek utrzymując się w stylistycznych ryzach. Riffy są ostre niczym ostrze brzytwy seryjnego mordercy, a klimat jaki oferują jest najzwyczajniej old schoolowy! Te niecałe 35 minut to potężny zastrzyk energii i wspomnień czar, haha! Przypominają mi się czasy, gdy jako gówniarz za kieszonkowe przeznaczone na obiad w szkole kupowałem coraz to kolejne pirackie kasety. Powrót do korzeni jest tu nader oczywisty i cholernie mnie to jara w "Necromancy Enthroned". Niby brzmi to strasznie archaicznie, ale z drugiej strony jest świeższe niż setki nowych albumów ukazujących się każdego miesiąca. Rytmika riffów rozwala, a partie bębnów to prostota podana w wyjątkowy sposób, który najzwyczajniej porywa łeb do napierdalania w ich rytm. Jadowite wokale koszą niemiłosiernie, wyrzygując na świat kolejne bluźnierstwa.
Pozostaje zatem krótkie podsumowanie. Według mnie tytuł tego albumu zrobi to za mnie, bo w nim jest zawarte wszystko, czym ten album stoi. Niech zatem nekromancja zasiada na tronie po sam koniec wieczności. A wy wszyscy, którzy cenicie sobie old schoolowy wpierdol - szukać i kupować!
Lista utworów:
1.Risen Restless Dead
2.Wisdom of Heretics
3.Fulminations
4.Morbid Existence
5.King of Ruin
6.Where I Dwell
7.Enslaved by the Dawn
8.Eyes of Fear and Flame
9.Bubonic Undeath
10.Unholy Empire
11.Eat of My Disease
Linki do zespołu:
Linki do wydawcy:
Autor: W.