CD, Werewolf Promotion, EP 2021
(English translation below)
MOONTOWER to zespół, którego raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Można go lubić lub nie, ale nie da się zaprzeczyć temu, jak olbrzymi wkład wniósł w polską scenę podziemnego black metalu. Powstał w 1996 roku i od tamtej pory zgromadził potężną dyskografię liczącą sobie jakieś dwadzieścia siedem pozycji, wśród nich sześć albumów i splity z równie znanymi zespołami, takimi jak: TARAN, ARKONA, BELETH i jeszcze kilka innych. Najnowsza EP - The Last Blasphemy jest materiałem, który dość długim czasie nieobcowania z muzyką wykreowaną trafił w moje ręce, a jednocześnie jest to pierwsze wydawnictwo na CD, ponieważ wcześniej gromadziłem materiały MOONTOWER na taśmach.
The Last Blasphemy to materiał, na którym znajdziemy cztery utwory o łącznym czasie trwania wynoszącym prawie szesnaście i pół minuty mrocznego rytuału. Pozostawiający pewien niedosyt, zwłaszcza że podoba mi się bardziej niż starsze materiały. Chociaż może to wynika też z tego, że dość dawno nie słuchałem muzyki, jaką prezentuje ten wałbrzyski zespół. Muzyka jest świetnie wyważona, nie jest ani za ostro, ani za delikatnie. Tempa jakich tu doświadczamy oscylują wokół średnich, chociaż i momentami zdarza się szybsze uderzenie. Początek zapowiadają świetnie brzmiące klawisze, by później na główny plan mógł wejść nie święty black metal o świetnie brzmiącej dynamice, pozbawiony cukierkowych melodii, a swym brzmieniem mocno nawiązujący do połowy lat dziewięćdziesiątych, gdzie ta muzyka była bardziej prawdziwa niż obecnie. To co charakteryzuje tę muzykę, to całkiem dobra produkcja, dzięki której każdy dźwięk jest dobrze słyszalny. Riffy gitar świetnie plują sekcją tremolo, dzięki którym powstaje melodia. Może niezbyt piękna ale zapadająca w pamięć, jak cios prosto w ryj. Nieco więcej melodii dostarczają umiejętnie wkomponowane klawisze, które tworzą interesującą atmosferę, a przy okazji nadają muzyce nieco głębi, która z gitarą basową mroczną aurę, która wypełnia umysł. Perkusja nadaje dość sporej dawki agresji zwłaszcza w tych szybszych partiach, po za tym zajebiście słychać przejścia na bębnach, a wolniejszych momentach wyróżnia się trochę słabiej, co umiejętnie maskują instrumenty klawiszowe. Wokal jest utkany z mroku otchłani - krzykliwy skrzek, który pluje jadem, pełen pierwotnej agresji i nienawiści. Nie ma w nim nic melodyjnego, nie znajdziemy również czystego śpiewu, nie ma rozpieszczania fanów. Podsumowując The Last Blasphemy, muszę przyznać że pozytywnie mnie zaskoczyła ta płyta, do tego stopnia, że jeszcze dzisiaj odkopię kasety z nagraniami MOONTOWER i zanurzę się w ten mrok. Jeśli nie macie jeszcze nowego wydawnictwa w kolekcji, to zachęcam do zapoznania się z tym krążkiem.
(English version)
MOONTOWER is a band that needs no introduction. You can like them or not, but there's no denying what a huge contribution they made to Polish underground black metal scene. Formed in 1996 and since then accumulated a huge discography of some twenty-seven items, including six albums and splits with equally well-known bands such as TARAN, ARKONA, BELETH and several others. The latest EP - The Last Blasphemy is the material, which after quite a long time of not being familiar with created music came into my hands, and at the same time it is the first release on CD, because earlier I was collecting MOONTOWER material on tapes.
The Last Blasphemy is the material on which we can find four tracks with the total duration of almost sixteen and a half minutes of dark ritual. Leaving me somewhat unsatisfied, especially since I like it better than the older material. Although maybe it also results from the fact that I haven't listened to the music presented by this band from Wałbrzych for quite a long time. The music is well balanced, it's neither too harsh nor too delicate. The tempos we experience here oscillate around the medium ones, although sometimes a faster beat happens. The beginning is heralded by great-sounding keyboards, so that later on the main plan could enter the unholy black metal with great dynamics, devoid of candy melodies, and with its sound strongly referring to the mid-nineties, where this music was more real than now. What characterizes this music is quite good production, thanks to which every sound is clearly audible. The guitar riffs splash the tremolo section very well, which creates a melody. Maybe not very beautiful but memorable, like a punch in the face. A bit more melody is provided by skilfully composed keyboards, which create an interesting atmosphere and at the same time give some depth to the music, which with the bass guitar creates a dark aura that fills the mind. Drums give quite a dose of aggression especially in the faster parts, after that you can hear the transitions on the drums in an awesome way, and the slower moments stand out a bit weaker, which is skillfully masked by the keyboards. The vocal is woven from the darkness of the abyss - a screaming screech that spits venom, full of primal aggression and hatred. There is nothing melodic about it, nor will you find clean singing, no spoiling of fans. Summing up The Last Blasphemy, I must admit that I was positively surprised by this album, so much so that even today I will dig out the tapes with MOONTOWER recordings and dive into this darkness. If you don't have this new release in your collection yet, I encourage you to get acquainted with it.
Lista utworów:
1. Intro
2. The Last Blasphemy
3. Hatred and Evil
4. Unholy Visions Unleashed from the Dark Past
Linki do zespołu:
brak
Linki do wytwórni:
Autor: P.