CD / Winyl / Kaseta, Pagan Records / Total War / Okaleczenie, album 2020
(English translation below)
No to się porobiło. Pamiętam kilka miesięcy wstecz gdy będąc na telefonie z Diabolizerem opowiadał mi, że MORDHELL podniósł się z gruzów na dobre i niebawem ukaże się nowy album. Niemal dekadę było nam na to czekać. Co więcej, jestem nieco zdziwiony, że album ukazał się pod skrzydłami Pagan Records, która to obecnie wydaje sporo materiałów zupełnie odstających od kanonów Black Metalu oraz tego, co prezentuje horda z Wielkopolski. A przyznaję, że jest czego posłuchać! Zapraszam na nieco szczegółów z odsłuchu "Graveyard Fuck".
MORDHELL przygotowali dla nas trzynaście utworów o łącznym czasie trwania nieco ponad czterdzieści minut. Ci, którzy znają twórczość zespołu, wiedzą czego się po nich spodziewać. Mamy zatem tu do czynienia z surowym i prymitywnym Black Metalem zakorzenionym głęboko na fiordach Norweskich pustkowi. Do tego czwórka demonów dorzuca nam punkowe graniem zgrabnie wplecione w BM standardy. I tak jak do tej pory MORDHELL zwany był wszem i wobec jako polska odpowiedź na Carpthian Forest, tak wraz z "Graveyard Fuck" należy zrewidować nieco ten pogląd. Norwegia dalej tu króluje, ale najnowszy bękart Wielkopolan zdradza zapędy ku rozszerzeniu swojego wachlarza idoli o wczesny Gorgoroth wraz z większym naciskiem na Darkthrone. Tenże skandynawski konglomerat podbity punkową stylistyką robi wyśmienicie dobrą robotę. Prymitywizm gitar - który jest na "Graveyard Fuck" kwestią kluczową - przy bardzo prostych aranżach linii perkusyjnych, sprawia wrażenie, że człowiek obcuje z czymś absolutnie pierwotnym, ohydnym i bezsprzecznie wulgarnym. Szybkość utworów bardzo się tu różni, ale tym samym album zyskuje tylko na plus. Dynamiczne utwory, oparte na Black Metalowych i nieco nawet Heavy Metalowych riffach niejednego zaskoczą świeżością. Pomimo, że tak naprawdę "Graveyard Fuck" jest ołtarzem na którym składa się ofiary z nowomodnego grania ku czci tradycji BM. Dodam jeszcze tylko, że nowy wokalista Grimmessiah odwalił naprawdę dobrą robotę i wpasował się w stylistykę hordy wyśmienicie. Tak trzymać!
Album jest niemałym zaskoczeniem. Po tylu latach przerwy MORDHELL wraca gotów do gwałtu jak nigdy dotąd. Co jest jeszcze warte wspomnienia to fakt, że utwory z "Graveyard Fuck" powstały na przestrzeni 2009 - 2019... i tego nie słychać. Materiał jest niesamowicie spójny. Oby więcej takiego grania.
(English version)
Well, then it's done. I remember a couple of months back when I was on the phone with Diabolizer telling me that MORDHELL has lifted from the ruins for good and a new album will be released soon. It was almost a decade before we were able to wait for it. What's more, I'm a bit surprised that the album has been released under the wings of Pagan Records, which is now releasing a lot of material completely different from the canons of Black Metal and what the horde from the Greater Poland region presents. And I admit that there is something to listen to! I have a little bit of details from listening to "Graveyard Fuck".
MORDHELL have prepared for us thirteen songs with a total duration of just over forty minutes. Those who know the band's work know what to expect from them. So here we are dealing with raw and primitive Black Metal rooted deep in the fjords of the Norwegian wilderness. In addition to that, four demons throw in punk playing neatly woven into BM standards. And so far MORDHELL has been called the Polish answer to Carpthian Forest, thus this view should be revised a bit together with "Graveyard Fuck". Norway still reigns here, but the newest bastard of Greater Poland demons rates the drive to expand his fan of idols with early Gorgoroth with more emphasis on Darkthrone. The same Scandinavian conglomerate conquered with punk style is doing an excellent job. The primitiveness of the guitars - which is the key issue on "Graveyard Fuck" - with very simple arrangements of the drum lines, gives the impression that one is dealing with something absolutely primary, hideous and undeniably vulgar. The speed of the tracks is very different here, but the album gains only on the plus. Dynamic tracks, based on Black Metal and a little bit even Heavy Metal riffs will surprise you with their freshness.Although in fact "Graveyard Fuck" is an altar on which sacrifices are made of new-fashioned playing in honor of BM tradition. I'll just add that the new vocalist Grimmessiah has done a really good job and has fitted the style of the hordes perfectly. Keep it up!
The album is quite a surprise. After so many years of break MORDHELL comes back ready to rape like never before. What is still worth mentioning is the fact that the songs from "Graveyard Fuck" were created between 2009 and 2019... and you can't hear it. The material is incredibly coherent. Let's hope more of that playing.
Lista utworów:
1.Mandatory Killing
2.Nekrodesekration
3.Cum Dumpster
4.Plastic Scum
5.Rotten Cunt Adoration
6.Burned to the Ground
7.Headless Dreams
8.Last Punishment
9.Splitted Skull Confessions
10.Fed to Pigs
11.Toothless Bitch
12.Cursed to Walk This Earth
13.Morbid Orgy
Linki do zespołu:
Linki do wydawcy:
Autor: W.