Winyl / CD, Werewolf Records, album 2017
Powstały z zaświatów w 2013 roku, fiński WHITE DEATH, uderzył pełnym debiutem w 2017 roku. Lider tejże hordy, Vritrahn współtworzy z Werwolfem znanym chociażby z Satanic Warmaster, Infernal Darkness czy Gestapo 666, projekt Vritrahn-Werwolf, surowy i wręcz doskonały. Wracając jednak do opisywanego projektu. Mamy tu do czynienia z wręcz wzorcowym przykładem, że prostotą, chwytliwością a do tego i tajemniczą aurą bijącą z albumu, można osiągnąć bardzo wiele w muzyce Black Metalowej.
Album trwa niecałe 35 minut i składa się z ośmiu utworów. Każdy z nich stanowi osobny rozdział w debiutanckim, pełnym dziele WHITE DEATH, a wspólnym mianownikiem zdecydowanie będą tu połączenie melodyki z motoryką i mocą. Być może już o tym wspominałem, ale za każdym razem słuchając albumu z Finlandii, zachodzę w głowę jak oni to, kurwa, robią. Pomijam tu same kompozycje, ale chodzi tu przede wszystkim o atmosferę, która bije z tych nagrań. I to w sumie bez różnicy czy włączymy jakiś ultra surowy twór czy nostalgiczne granie, zawsze z tych nagrań bije coś niesamowitego, charakterystycznego dla tamtej sceny. Tak jest i w przypadku WHITE DEATH. Black Metal serwowany przez Finów jest intensywny, ale ta moc jest podana w dwojaki sposób. Otóż, jest tu sporo rytmicznego grania, ale też i melodyjności riffów. W zestawieniu, oba elementy mają się dobrze. Żaden nie dominuje, żaden nie tłamsi drugiego, swoista symbioza obu elementów. Ciekawym rozwiązaniem są same aranżacje, które nie są wyłącznie gonitwą blastów okraszonych chwytliwymi melodiami. Dla przykładu taki 'Goat Emperor' ma sporo średnich i wolnych patentów w swej konstrukcji. Kolejnym plusem jest wykorzystanie klawiszy w tle, które podkreślają atmosferę albumu. I w sumie czy pojawiają się partie tremolo czy też rytmiczne / wolniejsze partie gitar i perkusji, to sącząca się w tle aura jest totalnym doświadczeniem dla słuchacza. Podkreślenie takim zabiegiem niektórych fragmentów albumu to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Całości dopełnia skrzek wokalisty. Musze przyznać, że Vritrahn ma wręcz sztandarowy wokal. Barwa jego głosu mogła by uchodzić za ikonę fińskiego grania w tymże gatunku muzycznym. Pojawiają się też frazy mówione. Jednakże czego by nie mówić o 'White Death' to album przede wszystkim gitarowy. Świetna budowa poszczególnych utworów nastawionych na ekspozycję bardzo dobrych riffów okraszonych wspaniałą melodyką, jest po prostu powalająca.
Mam nadzieję, że długo nie będę musiał czekać na drugi album WHITE DEATH. Minęło już trochę czasu, ale z racji zaangażowania lidera w inne projekty, może być z tym różnie. Mówiąc krótko: bluźnierstwo, mrok i Zło. Nie mam więcej pytań. Aha, ostatnia sprawa. Nie mylcie nazwy hordy z pseudonimem Simo "Simuna" Häyhä, fińskiego snajpera (jego przydomek był dokładnie taki sam jak nazwa zespołu). Akurat WHITE DEATH nie ma żadnych konotacji ani najmniejszych zainteresowań by podążać za historią.
Lista utworów:
1.Born from the Unholy Fire
2.Immortal Hunter of the Moon
3.Kaste
4.Goat Emperor
5.Warpath
6.Cunt
7.Commandant
8.White Death's Power
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: W.