CD, Old Temple, album 2020
(English version below)
QUO VADIS, to kolejny zespół, którego pierwszy album został wznowiony przez Old Temple. Tak w ogóle, to zastanawiam się, czy w Polsce wśród fanów ciężkiej muzyki, znajdzie się ktoś, kto nie zna szczecińskiego zespołu QUO VADIS. Zespół powstał w 1986 roku. W 1988 ukazało się pierwsze demo, a rok później kolejne. W dyskografii znajdziemy dziewięć pełnych albumów, EP z 2013 roku i kompilację, jako ostatnią na liście, podkreślającą trzydziestolecie istnienia na scenie. Gdzieś tam po drodze pojawiło się DVD z zapisem z koncertu. Co do składu zespołu, to uległ on zmianie, a obecnie ze starej ekipy, na pokładzie jest tylko Skaya. Album Quo Vadis ukazał się w 1991 roku, a wydawnictwo to ukazało się dzięki wkładowi finansowemu samego zespołu. Dopiero później za wydanie tego materiału wzięły się takie wytwornie jak: Baron Records, Dywizja Kot, Underground Front Records, Huangquan Records. Pod koniec 2020 roku tytuł ten został wypluty przez Old Temple.
Pierwsze wydanie albumu Quo Vadis zawierało dziewięć utworów, natomiast wznowienie pod skrzydłami Old Temple zawiera ich siedemnaście. Wynika to z tego, że jako bonus dorzucono te same utwory, tylko z tekstem w języku angielskim. Tak więc ta wersja tego albumu rozciągnęła się w czasie do niemal pięćdziesięciu ośmiu minut. Przyznać się muszę, że jakoś szczególnie nigdy nie spuszczałem się nad politycznymi tekstami w muzyce, jednak dźwięki wykreowane przez QUO VADIS same się bronią, a ja słucham tego z niekrytym sentymentem. Muzycznie jest tu bardzo dużo thrash metalu i to takiego zalatującego wczesnym SLAYER, na dowód tego wystarczy włączyć utwór "Trzy Szósteczki", gdzie riffy miejscami są wydarte z "Black Magic" - jest to na tyle dobrze zrobione, że aż chce się złapać gitarę i szarpać te same riffy, które ogrywało się wieki temu. Oprócz wspomnianego thrashu znajdziemy tu domieszkę death metalu, ale nie spodziewajcie brutalnej miazgi, krwi, flaków i robactwa toczącego martwe ciała. Ten gatunek pogłębia w muzyce uczucie mroku i ciężaru, przez co ten krążek jest jeszcze lepiej przyswajalny i z upływem lat nie starzeje się. Nie licząc utworów wykonanych w języki angielskim, znajdziemy tu cztery kawałki plus cover polskiego, rockowego zespołu MAANAM. Widać jak na dłoni metalowe i nie metalowe inspiracje muzyków, a to że metalowcy nie tylko metalem żyją, to nikt nie musi mnie przekonywać. Ten album to świetna i sentymentalna podróż w czasie, do muzyki, którą odkrywało się samemu, lub dzięki kolegom. Polecam zatem zapoznać się z tym materiałem.
(English version)
QUO VADIS is another band whose first album was re-released by Old Temple. By the way, I wonder if there is anyone among the fans of heavy music in Poland who does not know the band QUO VADIS from Szczecin. The band was formed in 1986. In 1988 the first demo was released and a year later the next one. The discography includes nine full albums, an EP from 2013 and a compilation, as the last on the list, highlighting the thirty years of existence on stage. Somewhere along the way, there was a DVD of a concert recording. As for the band's lineup, it has changed, and now from the old crew, only Skaya is on board. The album Quo Vadis was released in 1991, and this release was made thanks to the financial contribution of the band itself. It wasn't until later that labels such as Baron Records, Kot Division, Underground Front Records, and Huangquan Records took it upon themselves to release the material. In late 2020, the title was spit out by Old Temple.
The first release of Quo Vadis contained nine tracks, while the reissue under Old Temple's wing contains seventeen tracks. This is due to the fact that the same songs were added as a bonus, only with English lyrics. So this version of the album stretched to almost fifty-eight minutes. I must admit that I've never been particularly fond of political lyrics in music, but the sounds created by QUO VADIS defend themselves and I listen to it with undisguised nostalgia. Musically, there's a lot of thrash metal here, reminiscent of early SLAYER, which is proved by the track "Three Sixes", where the riffs are sometimes taken from "Black Magic" - it's so well done that it makes you want to grab a guitar and pluck the same riffs you used to play ages ago. Apart from the aforementioned thrash, there's a touch of death metal here, but don't expect brutal carnage, blood, guts and vermin rolling over dead bodies. This genre deepens the feeling of darkness and heaviness in the music, making this album even more digestible and not getting old with the passing years. Not counting the English-language tracks, there are four tracks here plus a cover by Polish rock band MAANAM. You can clearly see the metal and non-metal inspirations of the musicians, and nobody has to convince me that metalmen live only by metal. This album is a great and sentimental journey in time, to the music which you used to discover yourself or your friends. I recommend getting familiar with this material.
Lista utworów:
1. NKWD
2. Monofobia
3. Wegetacja
4. ...albo nie być
5. Kocham cię, kochanie moje (Maanam cover) (live)
6. Trzy szósteczki
7. Czerwone prawo
8. Ból istnienia
9. Quo Vadis
10. KGB
11. Armyphoby
12. Vegetation
13. ...or Not to Be
14. Three Little Sixes
15. Red Justice
16. Pain of Existence
17. Quo Vadis
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: P.