CD, Hammerbund, album 2019
(English translation below)
Szósty i jak na chwilę obecną ostatni materiał niemieckiego projektu oczywiście nie zawiódł. Będąc zawalonym stosami płyt, kaset i winyli, dopiero dzisiaj sięgam po te nagrania i absolutnie nie czuję się zawiedzonym. Ba, bardziej sobie w brodę pluję, że nie przesłuchałem tego materiału nieco wcześniej. Nie wiem czy projekt Mephistophelesa powróci do aktywności, ponieważ z tego co wieść niesie, opuścił Niemcy na dobre lecz dokąd - tego nie wiadomo. Szkoda by wielce było, gdyby tak się miało to zakończyć, bo GRATZUG ma cholerny potencjał i najzwyczajniej wszystkie jego materiały to same konkrety. Co zatem znalazło się na ostatnim materiale? O tym w skrócie poniżej.
"Zeitgeist" jawi się jako, przynajmniej moim zdaniem, materiał najbardziej dojrzały ze wszystkich dotychczasowych. Tak bardzo jak uwielbiam "Mondtore", który był pierwszym pełnym albumem z 2012 roku, tak szósty album bije go na głowę. Wydaje mi się, że GRATZUG na dwóch swoich ostatnich 'pełniakach' odnalazł swój unikalny styl i cholernie mam nadzieję, że dane mi będzie usłyszeć jego rozwinięcie w niedalekiej przyszłości. Osiem utworów z jakimi mierzymy się na tym albumie to melodyjny Black Metal, ale z olbrzymią dozą hipnotycznych riffów oraz dużą dawką melancholii i patosu. Trudno mi wskazać na element dominujący w muzyce Niemców, ale walkę o prym wiodą tu prowadzące gitary oraz atmosferyczne klawisze zaznaczające swoją obecność w tle. I tu właśnie jest piękno tych kompozycji, że pomimo jakże mizantropijnego wydźwięku i poniekąd nienawiści do ludzkości, utwory te nie są nachalne i wręcz oczarowują swymi strukturami. Słuchając tego materiału n-ty raz z rzędu, dociera do mnie ta nihilistyczna, wręcz odurzająca niczym dobre 0,7l whisky wizja. Płynie powoli niczym w pijackich omamach, sączy się swym własnym pięknem i doskonałością wabiąc słuchacza niczym syreni śpiew ku zagładzie załóg statków. I świadomie, daję się temu złapać i czuję jak rzeczywistość się oddala zatracona w gęstej mgle przeszłości. Praca gitar opiera się na dualności tremolo z czego jedna, ta prowadząca jątrzy wspaniałą, hipnotyczną melodykę. Perkusja utrzymana jest w średnich tempach, ale nie brakuje tu zwolnień i sporadycznych wejść na wyższe obroty. Totalnym majstersztykiem są tu wokale i ich zróżnicowanie. Większość, oczywiście utrzymane w piskliwych skrzekach, ale pojawiają się partie mówione, szepty, growle... "Zeitgeist" wiele oferuje a tylko nam pozostaje ile z tego wyniesiemy dla samych siebie. Z mojej strony album jest absolutnie wart uwagi i bycia partią kolekcji. Podobnie zresztą jak cała reszta dyskografii GRATZUG.
(English version)
The sixth and, as at the moment, last material of the German project has obviously not failed. Being crowded with piles of cds, tapes and vinyl, only today I reach for these recordings and I absolutely do not feel disappointed. I spit in my beard more that I didn't listen to this material a bit earlier. I don't know if Mephistopheles' project will return to activity, because from what the news is, he left Germany for good but where - this is not known. It would be a shame if it were to end this way, because GRATZUG has a damn potential and simply all its releases are the same amazing. So what was in the last material? That's what's briefly below.
"Zeitgeist" appears to be, at least in my opinion, the most mature material of all. As much as I love "Mondtore", which was the first full length album from 2012, the sixth album beats it on the head. It seems to me that GRATZUG has found its unique style on its last two 'full-lengths' and I damn well hope to hear its development in the near future. The eight tracks we face on this album are melodic Black Metal, but with a huge dose of hypnotic riffs and a lot of melancholy and pathos. It's hard for me to point out the dominant element in the music of Germans, but the fight for the lead is led by guitars and atmospheric keyboards that mark their presence in the background. And here is the beauty of these compositions, that despite their misanthropic overtones and a kind of hatred for humanity, they are not pushy and even charm with their structures. Listening to this material nth time in a row, I get this nihilistic, almost intoxicating like a good 0.7l whisky vision. It flows slowly as if in a drunken hallucination, it delights with its own beauty and perfection luring the listener like a siren singing to the annihilation of ship crews. And deliberately, I let myself be caught up in it and feel the reality moving away lost in the dense fog of the past. The work of the guitars is based on the dualism of the tremolo, one of which, the one leading it, has a wonderful, hypnotic melody. The percussion is maintained at medium speeds, but there is no shortage of slowdowns and sporadic highs. The total masterpiece here is the vocals and their differentiation. Most of them, of course, are kept in shivering screams, but there are spoken parts, whispers, growls... The "Zeitgeist" offers a lot, and its up to us to find in it what we can. For my part the album is absolutely worth attention and being a part of the collection. Just like the rest of the discography of GRATZUG.
Lista utworów:
1.Hinein
2.Zeitgeist
3.Fern dem Licht
4.Verlust der Vernunft
5.Social Decay
6.Wahn & Sinn
7.Der weiteste Steig
8.Der letzte Schritt
Linki do zespołu:
Linki do wydawcy:
Autor: W.