CD / Kaseta / Winyl, Už Bolo Dosť! Productions / Dark Ritual / Hexencave Productions, album 2015
(English translation below)
Słowacki TEMNOHOR zawiesił już jakiś czas temu działalność, ale zeszłego roku wznowienie drugiego albumu ukazało się pod szyldem Hexencave Productions. Mam cichą nadzieję, że projekt ten obudzi się z letargu i powróci do tworzenia muzyki, bo pomimo oczywistego braku odkrywczości, mieliśmy tu do czynienia z naprawdę dobrym Black Metalem. Mimo, że TEMNOHOR powstał w 1999 roku, dyskografia nie jest szczególnie bogata. Znajdziemy w niej dwie taśmy demo, dwa splity oraz dwa albumy. A teraz czas na "Krew i pot Małych Karpat". Zapraszam.
Słowak w swojej muzyce przemycił zdecydowanie ducha gór i lasów. Zrobił to w dość oczywistej formie prostego i surowego Black Metalu wyniesionego z Norweskich fiordów. Mamy tutaj sześć dość rozciągniętych czasowo utworów, których czas trwania mieści się pomiędzy pięcioma a niemal dziewięcioma minutami. Riffy, jakimi charakteryzują się utwory, są zimne, skute lodem i silnie mizantropijne. Tu nie ma większej filozofii, znajdziemy tylko ciemności lasów karpackich. To niemal jak słuchanie opusu nocy, swego rodzaju nokturnu. Ciężko opisać to w słowach, ale takie właśnie odnoszę wrażenie. Jeśli miałbym już przyrównać "Krv a pot Malých Karpát" i nadać mu łatkę, to skłaniałbym się ku staremu Darkthrone - przynajmniej w kwestii konstrukcji utworów, który został wymieszany ze starym Ulver. Różnicę można tu bardzo szybko wychwycić - mniej brudu i rejestry gitar są jakby mniej 'zaniedbane'. Jednakże, tą mniejszą ilość syfu zastępuje tu bezwzględny chłód i wychodzi to niemniej ciekawie. Pojawiają się też nieco bardziej melodyjne wzorce gry - dzięki gitarze prowadzącej. Aczkolwiek ten zabieg jest niemal sporadyczny. Zimne wokalizy również robią swoje, ziejąc nieprzyjaznym chłodem spośród skrytych w śniegu Małych Karpat. Zaskakują w ostatnim utworze w którym pojawią się namiastki wokali nawet na modłę samego Kinga Diamonda.
Album ten jest jak najbardziej materiałem wielu odsłuchów. Pomimo swej pozornej prostoty, przy dalszych odsłuchach pojawiają się smaczki których się nie wychwyciło za pierwszym razem. Według mnie genialny materiał pozbawiony zbędnych ozdobników i silenia się na pies wie kogo. Niech was prześladuje cień nocy Małych Karpat...
(English version)
Slovak TEMNOHOR suspended its activity some time ago, but last year the reissue of the second album was released under the Hexencave Productions. I quietly hope that this project will wake up from lethargy and return to music creation, because despite the obvious lack of discovery, we had a really good quality Black Metal here. Although TEMNOHOR was founded in 1999, the discography is not particularly rich. We can find two demo tapes, two splits and two albums in it. And now it's time for "Blood and sweat of the Little Carpathians". Check it out.
Slovak in his music definitely smuggled the spirit of mountains and forests. He did it in quite an obvious form of a simple and raw Black Metal brought from Norwegian fiords. Here we have six quite stretched out tracks, the duration of which is between five and almost nine minutes. Riffs, which are characterized by the songs, are cold, ice-covered and strongly misanthropic. There is no greater philosophy here, only the darkness of the Carpathian forests. It's almost like listening to the opus of the night, a kind of nocturne. It's hard to describe it in words, but that's the impression I get. If I were to compare "Krv a pot Malý Karpát" and give it a patch, I would lean towards the old Darkthrone - at least in terms of the construction of the tracks, which was mixed with the old Ulver. The difference can be caught very quickly here - less dirt and guitar registers are less 'neglected'. However, this lesser amount of filth is replaced here by the absolute coldness and it comes out as interesting. There are also slightly more melodic patterns of playing - thanks to the leading guitar. However, this procedure is almost sporadic. Cold vocals also do their job, emanating unfriendly chill from among the Little Carpathians hidden in the snow. They surprise in the last song, in which there will be substitutes of vocals even in vein of King Diamond himself.
This album is, as much as possible, the material of many listenings. In spite of its apparent simplicity, during further listenings, there are some details which you didn't catch the first time. In my opinion, this brilliant material is devoid of unnecessary decorations and doesn't want to be a fukk knows who. May the shadow of the night of the Little Carpathians haunt you...
Lista utworów:
1.Prichádza noc, prichádza smrť
2.V nočném šere lesném začali zrazu havrany krákať
3.Stojitý tanec jesenných húb
4.Krv a pot Malých Karpát
5.Keď severný veter začne fúkať do hrdzavých bukových listov
6.Malokarpatský černý metál
Linki do zespołu:
Linki do wydawcy:
Autor: W.