CD / winyl, Hells Headbangers Records / Osmose Productions, album 2020
(English translation below)
Kolejny przeciętny dzień, a tu do odtwarzacza w końcu trafił krwisty ochłap mięsa, który został wypluty przez Hells Headbangers Records i Osmose Productions. Mowa o drugim wydawnictwie ABHOMINE - pochodzącego z Miami, Floryda dwuosobowego zespołu, parającego się połączeniem death i black metalu. Patrząc na skład, możemy być pewni, że muzyka nas nie zawiedzie (co zresztą potwierdziła debiutancka płyta zespołu), bowiem w przeszłości muzycy udzielali się miedzy innymi w ANGELCORPSE, REVENGE, GRAND BELIAL'S KEY i kilku innych. Zespół powstał w 2015 roku, a w następnym zaatakował swoim pierwszym albumem. Tak więc bez zbędnego pierdolenia, przejdźmy do lektury odnoszącej się do drugiego albumu.
Kurwa! Ależ będzie ciężko uwolnić się od tych dźwięków! Na krążku znalazło się sześć kawałków, a czas ich trwania nie przekracza dwudziestu czterech minut. Jaka jest muzyka wylewająca się z tego albumu? To konkretny cios prosto w ryj, muzyka dość prosta, a jednocześnie bardzo trafiająca do słuchacza swoją agresją i dźwiękami zakorzenionymi we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. W niektórych momentach dynamika utworów kojarzy mi się z dokonaniami NUNSLAUGHTER. Zaskakuje to, że do wykreowania agresywnych dźwięków, wcale nie potrzeba szybkich temp, czy blastów na perkusji. Doskonale sprawdza się do tego średnie tempo. Nic tu nie jest przekombinowane, dzięki czemu ten materiał tak świetnie się wchłania w umysł i już pozostaje w nim na długo. Riffy gitar uderzają sekcją rytmiczną, nie biorą tym samym jeńców, pozostawiając za sobą stosy stygnących trupów. Gitara basowa, co kolejny utwór, to zdaje się brzmieć lepiej i ciężej, miażdżąc wszystko, co stanie jej na drodze. Perkusja świetnie pędzi w średnich tempach, nie wychyla się na przód przed gitary, ale jednocześnie jest bardzo wyraźna i charakterystyczna. Pikantności tym instrumentalnym dźwiękom dodaje wokal, który dosłownie ocieka jadem i wściekłością. Jest chropowaty, w dość wysokich tonach, ale czasami przybiera formę growlingu, generując niskie tony, sięgające dna rozkopanego grobu. Płyta, co nie jest niespodzianką, bardzo mocno uderzyła w moje gusta, a maleńkim minusem jest tylko i wyłącznie czas jej trwania. Czemu do jasnej cholery materiał tak dobry, musi trwać tak krótko? Oczywiście da się to przeżyć, co chwilę włączając ponownie klawisz play. Tego zespołu i tej EPki nie trzeba polecać, bo maniacy takich dźwięków dobrze wiedzą jakie to cholerne cudo!
(English version)
Another mediocre day and here, at last, a bloody piece of meat has found its way to the player, which was spit out by Hells Headbangers Records and Osmose Productions. I'm talking about the second release of ABHOMINE - a Miami, Florida-based two-piece band that combines death and black metal. Looking at the line-up, we can be sure that the music will not disappoint us (which was confirmed by the band's debut full-lenght), because in the past the musicians have been involved in ANGELCORPSE, REVENGE, GRAND BELIAL'S KEY and several others. The band was formed in 2015 and attacked with their first album the following year. So without further ado, let's get to the reading pertaining to the second album.
Fuck! It' going to be hard to break free from these sounds though! There are six tracks on the album, and they are under twenty-four minutes in duration. What is the music pouring out of this album? It is a definite blow straight to the face, music which is quite simple, but at the same time very appealing to the listener with its aggression and sounds rooted in the early nineties. It's surprising that to create aggressive sounds, you don't need fast tempos or blasts on the drums. Medium tempo works perfectly for this. Nothing here is overcomplicated, thanks to which the material is so well absorbed in the mind and remains there for a long time. Guitar riffs hit the rhythm section, thus taking no prisoners, leaving piles of cooling corpses behind. The bass guitar, every next song, seems to sound better and heavier, crushing everything that gets in its way. The percussion rushes along brilliantly in the middle tempos, it doesn't lean forward in front of the guitars, but at the same time it is very distinct and characteristic. These instrumental sounds are spiced up by the vocals, which literally drip with venom and rage. It's rough, in fairly high notes, but occasionally takes the form of growling, generating low notes that reach the bottom of a dug grave. The album, unsurprisingly, hit my tastes very hard, with the tiny downside being only its duration. Why the hell does such a good material have to be so short? Of course you can live with it, every now and then turning the play button on again. This band and this EP do not need to be recommended, because the maniacs of such sounds know very well what a damn miracle it is!
Lista utworów:
1. Heresy Pulpit
2. Infidel and Unclean
3. Gogamgoz
4. Blacklist
5. Saracen
6. Progeny Devoid
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
Autor: P.