Dzisiaj z głośników po raz kolejny wylewa się niesamowicie surowa, czarna posoka, bliżej znana jako MORTEVEXIS. Mówiąc, że muzyka jest surowa jest dość ryzykowne, bowiem dźwięki zbliżają się do brzmienia oscylującego wokół kakofonicznego chaosu, a jednak jest w tym coś, co przyciąga. To ten czarny płomień black metalu, który zalewa swym grobowym zimnem. Za ten jednoosobowy projekt odpowiedzialny jest nie jaki Malmoth. MORTEVEXIS to zupełnie nowa nazwa w podziemiu, bo istniej zaistniał w 2020 roku. Do tej pory w dyskografii tego projektu ukazało się demo i split z VAMPYRIC BVRIAL - zespołem poruszonym już w jednej recenzji na naszych łamach.
CD / winyl / kaseta, Dark Adversary Productions / Tour de Garde, album 2011
(English translation below)
Od dawna twierdzę, że to co ukazuje się pod szyldem DRWONING THE LIGHT trudno w tej stylistyce zdeklasować. Azgorh jest dla mnie artystą absolutnie wyśmienitym, potrafiącym przekazywać w swojej sztuce emocje w sposób bardzo naturalny. Kilka wydawnictw tegoż projektu zostało już opisanych na łamach Wrót Krypty, a że zarówno i DROWNING THE LIGHT oraz prowadzona przez Azgorh'a wytwórnia Dark Adversary Productions nie składają broni, postanowiłem cofnąć się o dekadę i odświeżyć "Oceans of Eternity".
"Ocaens of Eternity" to dwunasty album w dyskografii Australijczyka. I pomimo, że przez szeregi hordy przewinęło się bardzo wiele osób, tak trzonem i mózgiem całej operacji od zawsze jest Azgorh. W czterdziestu pięciu minutach materiału podzielonego na dziewięć utworów znajdziemy cały szpaler emocji. Nie potrafię tego ująć zbytnio w słowa, ale Black Metal wychodzący spod 'pióra' Australijczyka jawi się jako jedna z najczystszych form gatunku na scenie. Od lat grający tą samą surową stylistykę wzbogacaną gitarmi bez przesterów i pasażami klawiszy, jest po dziś dzień rozwijana i nie przekracza granic, jakie Azgorh wytypował sobie na początku swojej ścieżki muzycznej. "Oceans of Eternity" jest pełen smutku, który wylewa się z riffów gitar, ale jednocześnie aż kipi nienawiścią. Jest zdecydowanie opresyjny. Mimo to, pełno w nim podniosłości (nie mylcie owej cechy z epickością), która momentami wydaje się być piękna, bądź nawet romantyczna na swój mroczny sposób. Gitary pozornie wydają się toporne, ale drzemie w nich ukryta melodyjność, a ich diaboliczna ekspresyjność z mnogością patentów pozostawiają mnie w osłupieniu. Co ważne, całość prosta w odbiorze, nie jest przekombinowana na przekór wielowątkowości aranżacji. I owa wielowątkowość jest właśnie podana w prosty, czasem nawet prymitywny sposób. Ciemność jaka wylewa się z tych dźwięków potrafi na dobre zawładnąć umysłem słuchacza. Fragmenty lub nawet pełne utwory oparte na gitarach bez przesteru są najzwyklejszym arcydziełem! Partie perkusji są po prostu takie jakie powinny być i przyznam się, że w przypadku "Ocaens of Eternity" nie potrafię tego inaczej ująć. Całości dopełniają świetnie zaznaczone linie gitary basowej oraz wokale Azgorh'a. Jego wokale są tak charakterystyczne, tak charyzmatyczne - i być może tutaj przesadzę - że stanowią jak dla mnie kwintesencję dopełnienia muzyki DROWNING THE LIGHT. Absolutnie genialny album!
(English version)
I've been saying for a long time that what comes out under the name of DRWONING THE LIGHT is hard to outclass in this style. Azgorh for me is an absolutely excellent artist, able to convey emotions in his art in a very natural way. Several releases of this project have already been described on the pages of Gates of the Crypt, and since both DROWNING THE LIGHT and Azgorh's Dark Adversary Productions label don't lay down their arms, I decided to go back a decade and refresh "Oceans of Eternity".
"Ocaens of Eternity" is the twelfth album in the discography of the Austarlian. And despite the fact that through the ranks of the horde passed many people, Azgorh has always been the core and brain of the whole operation. In forty five minutes of material divided into nine tracks you will find a whole barrage of emotions. I can't put it into words too much, but Black Metal coming out from the Australian's 'pen' seems to be one of the purest forms of the genre on the scene. For years playing the same raw stylistics enriched by giatars without distortion and keyboard passages, is still developed and does not cross the boundaries, which Azgorh set for himself at the beginning of his musical path. "Oceans of Eternity" is full of sadness that pours out of the guitar riffs, but at the same time it is brimming with hatred. It is definitely oppressive. Still, it is full of grandiosity (don't confuse it with epic), which at times seems beautiful, or even romantic in its own dark way. Guitars seem to be harsh, but there is a hidden melodiousness in them and their diabolic expressiveness with the multitude of patents leaves me in a bewilderment. What's important, the whole thing is simple in reception, it's not overcomplicated in spite of multithreading of the arrangements. And this multithreading is given in a simple, sometimes even primitive way. The darkness that pours out of these sounds can take over the listener's mind for good. Fragments or even full tracks based on guitars without distortion are a masterpiece! Drum parts are just the way they should be and I must admit that in case of "Ocaens of Eternity" I can't put it any other way. The whole is complemented by well marked bass guitar lines and Azgorh's vocals. His vocals are so characteristic, so charismatic - and I may exaggerate here - that they are, as for me, the quintessence of completing the music of DROWNING THE LIGHT. Absolutely brilliant album!
Lista utworów:
1.As the Shadows at Dusk Reach Our Enemies Throats
2.Oceans of Eternity
3.The Cataclysmic Cycle of Renewal
4.Oppression & Tyranny
5.The Key Still Not Found
6.The Lunatic Tide
7.Drifting Away in a Sea of Sorrow (part II)
8.The Poison Kiss
9.The Runes Are Thrown & the Bones Are Spread (A Hymn to the Apocalypse)
CD, Horror Pain Gore Death Productions, album 2021
(English translation below)
NECRONEMESIS pochodzi z Portoryko i chyba nie za często mam okazje opisywać akty muzyczne z tamtejszych stron. Chłopaki istnieją od 2000 roku, ale przez pierwsze trzy lata funkcjonowali pod nazwą Nemesis. Dopiero po przemianowaniu się na obecną nazwę, zmienili także stylistykę grania na Death Metal. Debiutancki album ukazał się w czerwcu 2021 i poniżej kilka spostrzeżeń z odsłuchu.
Piekielnie dobrze wrócić po kilku latach do takich wydawnictw. Ewentualnie, jeśli ktoś nie zna, odkryć tego typu perełki. Mowa tutaj o hiszpańskim UNBEGOTTEN i ich debiutanckim demie. Po tym wydawnictwie UNBEGOTTEN wydało debiutancki album, ale przyznaję, że musze nadrobić zaległości i dopiero go zdobyć i przesłuchać. Tak więc bez dalszego przedłużania, zapraszam na kolejną recenzję.
Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu do nowych płyt z amerykańskim black metalem podchodziłem z pewną dozą niepewności. Często okazywało się, że muzyka była słaba, lub po prostu nudziła się po jednym lub dwóch przesłuchaniach. Ostatnimi czasy coś się pozmieniało, bo bardzo często trafiam na wartościowe materiały, które rozpalają z pełną mocą black metalowe podziemie. Ostatnim odkryciem jest dla mnie debiutancki album KLANEN. Ten jednoosobowy projekt jest całkiem świeży na scenie, bo swoje jestestwo zaznaczył w 2020 roku za sprawą EP Yours Is the Light by Which My Spirit Is Born. W dyskografii obecnie znajdziemy prócz opisywanego albumu dwie EP i dwa splity.
Solowy projekt z Belgii to kolejne zaskoczenie i dowód na jak wysokim poziomie stoi dzisiaj tzw. podziemie. Sto sztuk taśmy jest wciąż osiągalne bezpośrednio od MOLUCHTAS lub wydawcy i warto po tą perełkę sięgnąć. O samym projekcie nie za wiele wiadomo, poza małym faktem, że to wydawnictwo jest debiutem.
Absolutnie dotąd mi nieznany PURE z Rosji zaskoczył mnie mocno. Pomijam już fakt absurdu limitowania kasety do 20 sztuk, ale od strony muzycznej nie spodziewałem się takiego brudu i surowizny. Totalnie mocna rzecz, więc musiałem opisać tenże materiał. Poniżej garść szczegółów z odsłuchu.
Nareszcie nadszedł czas, na chwilę oderwania się od codziennych obowiązków, a w moje ręce prosto z regału trafiła płyta czeskich black metalowców - SILVA NIGRA. Chociaż nazwa zespołu przez bardzo długi czas pozostawała mi obca, to w jej skład wchodzą muzycy, udzielający się niegdyś w dobrze mi znanym od lat zespole INFERNO. Kapela pierwsze kroki na scenie postawiła w 1996 roku, a dyskografia obejmuje trzynaście wydawnictw, w tym siedem albumów, a Světlonoš jest ostatnim póki co ostatnim wydawnictwem. Wydawnictwo to ukazało się dzięki Seven Gates of Hell / Hellshop.eu, a tej nazwy przynajmniej polskim maniakom metalu przedstawiać nie trzeba.
GRÅINHEIM to niemiecki projekt jednoosobowy, parający się black metalem. Za wszystkie dźwięki odpowiedzialny jest Blodspan, chociaż w tym projekcie bardziej kojarzony pod pseudonimem Gråin. Projekt ten pokazał swoje nieświęte oblicze w 2018 roku i od samego początku był związany z niemiecką wytwórnią Worship Tapes, wydając pod jej skrzydłami wszystkie cztery materiały. Aries Konnex Occulta to wznowienie pierwszego materiału demo z jednym dodatkowym utworem, co z resztą świadczy o tytule tego krążka. Wznowieniem zajęły się dwie wytwórnie w kooperacji: Narbentage Produktionen oraz Dominance of Darkness Records. Zatem zapraszam do poniższej recenzji.
Powstały w 2012 roku Australijski Salvation, dosłownie kilkanaście dni temu zakończył działalność. Noctarth w oficjalnej wypowiedzi ogłosił, że to co chciał z tym projektem osiągnąć już osiągnął i to by było na tyle. Ciekawe czy jegomość założy następny projekt czy to koniec jego podróży w muzycznym podziemiu... Odpowiedź na to pytanie pewnie za jakiś czas będzie możliwa do udzielenia, a póki co należy radować nasze czarne zmysły kolejnym jakże dobrym albumem.
Trochę czasu minęło już odkąd debiut AURO wylądował na mojej półce w kolejce do odsłuchania. Dzisiaj nadszedł taki dzień, że pozbyłem się folii z nowiutkiej płyty, a krążek wylądował w odtwarzaczu, od samego początku budząc dobry odbiór muzyki. AURO to niemiecki duet powstały w 2017 roku. Nazwa zespołu to połączenie słów Aura i Ouroboros. Ouroboros symbolizuje jednostkę całkowicie autarkiczną. Uosabia on ostateczną utopię, która ma zostać osiągnięta: Stworzenie społecznego i emocjonalnego mikrokosmosu bez żadnej interakcji z obrzydliwym światem zewnętrznym. Natomiast Aura to narzędzie, które jest celowo używane jako młot - destrukcyjnie rozbijany w groteskowym obliczu społeczeństwa w celu odstraszenia. A jednocześnie do budowania fundamentów własnego istnienia - jako części indywidualnego kosmosu. O tym jak przedstawia się już materia muzyczna, zapraszam do poniższej lektury.
CD / winyl / kaseta, Neverheard Distro, album 2012
(English translation below)
Czas na weteranów z Węgier, którzy to istnieją na scenie od 1996 roku i do dziś są wierni korzeniom Black Metalu starej szkoły. Horda ta, zapewne znana w kilku kręgach odbiorów uwielbiających zimne i prymitywne granie, jest doceniana za to, co wydała w swej dyskografii. Jak na 25 lat istnienia nie ma tego zatrważająco wiele, ale absolutnie każda pozycja opatrzona logiem WITCHCRAFT jest dziełem, które po prostu trzeba mieć. Mus posiadania tyczy się oczywiście maniaków Black Metalu w jego najczystszej formie, bez nowoczesnych ozdobników które tak oddaliły ten gatunek od tego, czym tak naprawdę był w założeniu gdy dopiero powstawał. Album ten ukazał się również w formacie CD i winylu, ale tak surowe granie idealnie sprawdza się na nośniku kasety magnetofonowej. Chociaż wiadomo, że winylem człowiek by nie pogardził, hehe.
O tym projekcie wiem tylko tyle, że pochodzi z USA. Debiutanckie demo, które ukazało się również dzięki amerykańskiej wytwórni, rozłożyło mnie na kawałki. Black Metal w swojej surowej formie, brzmiący niemal jak nagranie z próby, a do tego pełen unikalnej atmosfery. Szczegóły poniżej.
Całkiem niedawno, przeglądając zasoby Internetu, natrafiłem na całkiem dobry materiał demo wypluty przez projekt o nazwie WINTER LANTERN. Za tym projektem stoi jedna persona, a mianowicie jest nią Carmilla II Dracul. Ten zimny i odrażający projekt powstał raczej niedawno, ponieważ swoją obecność na scenie zaznaczył w 2020 roku wypluwając na światło dzienne pierwsze demo. Obecnie w dyskografii znajdują się trzy dema, a ja zacieram już dłonie by doczekać następnego wydawnictwa. Tymczasem zapraszam do poniższej recenzji najnowszego demo - Festering Vampirism, które ukazało się w dość niskim limicie.
Wojna towarzyszy ludzkości od najdawniejszych czasów. To naturalne ujście negatywnej energii, które oczyszcza ze złych emocji. Nic zatem dziwnego, że motyw wojny dość często poruszany jest w muzyce metalowej. KANONENFIEBER ledwie wychylił swoją głowę z okopów, a już nieźle namieszał na black metalowej scenie. To projekt jednoosobowy, wykreowany przez gościa znanego jako Noise. Teksty oscylują oczywiście wokół tematyki związanej z Pierwszą Wojną Światową. Projekt póki co ma na koncie jeden album i żadnych mniejszych wydawnictw. Nic w tym dziwnego, ponieważ to dość młody twór - powstał w 2020 roku i mam wrażenie, że jeszcze zrobi się o nim głośniej w przyszłości. Czas pokaże...
Po trzecim albumie wydanym w 2018 roku, Finowie powrócili z cztero-utworową EPką. Ci z was, którzy zapewne znają ten zespół wiedzą, że chłopaki siedzą mocno w old schoolowym Death Metalu. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego wydawnictwa.
Jeden rzut okiem na okładkę i nawet najbardziej nieświadomy osobnik ułoży sobie dwa puzzle w całość, że mamy tu do czynienia z Brutal Death Metalem. FACELIFT DEFORMATION pochodzą z Hong Kongu i Taiwanu i śmiało sobie poczynają na scenie od 2016 roku. "Path to Retribution" to najnowsze wydawnictwo jegomości i trzeba przyznać, że kawał solidnej muzy. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś takowe dźwięki lubi. Szczegóły z odsłuchu poniżej.