Winyl, Translation Loss Records, album 2021
(English translation below)
I się doczekałem! Po jakże udanym splicie z Void Terror, SWAMPBEAST uderza pełnym, debiutanckim albumem. O wspomnianym splicie pisaliśmy tutaj, a dzisiaj przyjdzie czas zmierzyć się z potężnym i niszczycielskim "Seven Evils Spawned of Seven Heads". Amerykańskie trio nie przebiera w środkach i ich Death Metal zabija! Ciekawe czy ukażą się inne formaty tego wydawnictwa? Poczekamy, zobaczymy - a teraz czas przejść do albumu SWAMPBEAST.
Album Amerykanów to pierdolona potęga, niszczycielska moc, zagłada planowana z premedytacją i diaboliczne opętanie. 11 utworów zamykających się w 36 minutach świadczy o intensywności tego materiału. Jest konkretnie, bez rozwlekania i zabawy w oryginalność. Ot, Death Metal w swojej złośliwej i złowrogiej formie na dodatek podlany nieco Grindem. Tego ostatniego niewiele i według mnie jest to spory plus. Zespół skupiając się na DM snuje makabryczne opowieści, kładzie gęsto trupa i rozsiewa mgłę potępienia. Szczególnie urzekły mnie partie gitar, bo sami po przesłuchaniu uznacie, że siedzi w nich coś niesamowitego, pierwotnego. Co więcej, riffy dość często są nieoczywiste i tu wkracza całkiem duża dawka dysonansu - a co za tym idzie, album zmusza słuchacza do większego skupienia. To nie jest tylko jakieś tam przygodne granie dla poklasku, nic z tych rzeczy. SWAMPBEAST tym materiałem pokazują jaką są naprawdę bestią z bagien! Utwory są pełne stęchlizny, mułu topieliska i mimo swej przestrzenności w szybkich partiach, dalej śmierdzą zgnilizną. Partie perkusji są bardzo rozbudowane. Słychać, że Marecov Mena zna się na swoim fachu. Sporo przejść, wypełnień, a mimo wszystko instrument ten nie zdominował nagrania. Z jednej strony słuchając "Seven Evils Spawned of Seven Heads" mam wrażenie, że kipi z niego pierwotne Zło, demoniczność i cholerny rynsztok, a z drugiej odczuwam swego rodzaju wyszukaną formę w jakiej podano nam owy ściek, grzęzawisko moralne i obłęd. I to właśnie jest bardzo ciekawe, bo o dziwo obie te formy nie kłócą się. Dochodzą jeszcze wokale i tu jest absolutne piekło! Krzyczana forma, głęboka, okolice growli i growle... No coś wspaniałego! Album mus w kolekcji!
(English version)
And I lived to see it! After a very successful split with Void Terror, SWAMPBEAST strikes with a full, debut album. We wrote about the aforementioned split here, and today it's time to face the powerful and devastating "Seven Evils Spawned of Seven Heads". The American trio doesn't disguise itself and their Death Metal kills! I wonder if there will be other formats of this release available? We'll wait and see - and now it's time to move on to SWAMPBEAST.
The Americans' album is fucking might, destructive power, premeditated doom and diabolical possession. 11 tracks closing in 36 minutes testify to the intensity of this material. It's solid, without being long-winded or playing with originality. It's just Death Metal in its malicious and sinister form, sprinkled with Grind. There is not much of the latter and in my opinion it is a big plus. The band focusing on DM spins macabre stories, lays down a lot of corpses and spreads a fog of damnation. I was especially enchanted by the guitar parts, because after listening to it yourself you will recognize that there is something uncanny and primordial in them. What's more, riffs are quite often not obvious and here enters a large dose of dissonance - and thus the album forces the listener to focus more. This is not just some casual playing for the applause, nothing of the sort. With this material SWAMPBEAST show what a beast from the swamp they really are! The tracks are full of musty, muddy drownings and despite their spaciousness in the fast parts, they still smell of rot. The drum parts are very elaborate. You can hear that Marecov Mena knows his craft. A lot of transitions, fills, and yet the instrument does not dominate the recording. On the one hand, listening to "Seven Evils Spawned of Seven Heads" I have an impression that it is boiling with primordial Evil, demonism and bloody gutter, and on the other hand I feel a kind of sophisticated form in which we are given this sewage, moral decay and madness. And that's what's very interesting, because, strangely, these two forms don't conflict. Then come the vocals and it's absolute hell! Shouted form, deep, around growls and growls... Something wonderful! A must-have album in the collection!
Lista utworów:
1.Orc's Anvil
2.The Blind God
3.Convulsing in the Shit and Piss of Man
4.1000 Years of Pestilence
5.Trudging Through Oblivion
6.The Permanence of Death
7.Thy Flesh Sustained
8.The First Prime Evil
9.Cerberus
10.Chasms Encrusted with Malformity
11.Spell of Decay
Linki do zespołu:
Linki do wydawcy:
Autor: W.