CD / winyl / kaseta, Sadolust Records / Katalyst Records, album 2005
(English translation below)
Jako, że na nadmiar pracy ostatnimi czasy nie narzekam, trudno o przesłuchiwanie nowych płyt, które uformowały już całkiem solidny stos. Dlatego postanowiłem zrobić dwa kroki wstecz i zaczerpnąć muzykę z przeszłości. Coś, co już znam i coś czego wielokrotnie słuchałem przed kilku laty. Śmiało w moje ręce wskoczyła płyta holenderskiego GALGERAS. Zespół ten powstał w 1999 roku, przez jego szeregi przewinęło się kilku muzyków, wspomagających to trio w koncertach na żywo. Nazwa zespołu to stare holenderskie określenie, będące zlepieniem dwóch słów, a ostatecznie służyło ono do nadawania praw ludziom "urodzonym do powieszenia" czyli złoczyńców. W dyskografii GALGERAS znalazło się osiem pozycji, a Booswichterij jest ich pierwszym i jak na razie jedynym albumem, wydanym w 2005 roku.
Materiał wykreowany przez Holendrów zawiera osiem utworów, których łączny czas trwania wynosi ponad czterdzieści cztery minuty. Płytę otwiera instrumentalny utwór, utrzymany w stylistyce dark ambientu, gdzie klawiszowe pasaże gwałtownie wdzierają się w uszy słuchacza atakując swym wysokim natężeniem i współgrającymi głośnymi bębnami. Następnie muzyka wskakuje już na właściwy tor, prezentując wściekły black metal na modłę wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Wspomniana muzyczna wściekłość umiejętnie łączy się z mroczną atmosferą tworząc sztukę pozbawioną ram. Wielowymiarową. Oryginalną. Riffy gitar świetnie kreują klimat poprzez sekcję rytmiczną, czasami przeplecioną tremolo. Pojawiają się też solówki, które bardzo pozytywnie potrafią zaskoczyć czystością brzmienia, na tle brudnych i obskurnych riffów. Gitara basowa przygniata swoim ciężarem niczym głaz zrzucony z góry, na kogoś nie spodziewającego się zagrożenia. Perkusja potrafi wprowadzić niesamowity chaos, który kruszy na pył, wszystko to co jest pozytywne. Jest jak zadany twardą pięścią cios prosto w pysk. Wokal niby typowy dla sceny w klimacie black metalu przybiera ton skrzeku, przy czym jest bardzo obślizgły i odrażający niczym robactwo pełzające pod skórą zdrowego człowieka. Miłym zaskoczeniem są, pojawiające się czasami klawisze, które potęgują mroczną atmosferę, rzucając słuchacza w zupełnie inny wymiar dźwięku, który bywa monumentalny i jest śmiałym posunięciem wprowadzonym przez muzyków. Może nie jest to płyta ukazująca wybitny black metal, ale sądzę, że będzie ciężko o niej zapomnieć, a jej dźwięki na zawsze utkną w waszych głowach i będą co jakiś czas drążyć w nich myśl, by powrócić do tego albumu. Ja w każdym bądź razie tak mam.
(English version)
Since I don't complain about an excess of work lately, it's hard to listen to new albums, which have already formed quite a strong stack. That's why I decided to take two steps back and get some music from the past. Something I already know and something I listened to a few years ago. Boldly into my hands jumped the album of the Dutch GALGERAS. This band was formed in 1999, several musicians went through its ranks, supporting this trio in live concerts. The band's name is an old Dutch term, which is a conglomeration of two words, and was ultimately used to give rights to people "born to hang," meaning wrongdoers. GALGERAS' discography includes eight items, and Booswichterij is their first and so far only album, released in 2005.
The material created by the Dutch contains eight tracks with a total duration of over forty-four minutes. The album opens with an instrumental track, kept in the style of dark ambient, where the keyboard passages violently invade the listener's ears attacking with their high intensity and loud drums. Then the music jumps on the right track, presenting furious black metal in the fashion of the early nineties. The aforementioned musical fury skillfully blends with the dark atmosphere to create art without frameworks. Multidimensional. Original. Guitar riffs perfectly create an atmosphere through rhythm section, sometimes interlaced with tremolo. There appear also solos which can surprise positively with the purity of sound, against the background of dirty and obscure riffs. The bass guitar crushes with its weight like a boulder thrown from above, on someone not expecting danger. Drums can introduce incredible chaos, which crushes everything that is positive into dust. It's like a punch in the face with a hard fist. Vocals seemingly typical for the black metal scene take the tone of screeching, but they are very slimy and disgusting, like vermin crawling under the skin of a healthy man. A pleasant surprise are, sometimes appearing keyboards, which enhance the dark atmosphere, throwing the listener into a completely different dimension of sound, which can be monumental and is a bold move introduced by the musicians. Maybe it is not an album showing outstanding black metal, but I think that it will be hard to forget it, and its sounds will forever be stuck in your heads and will keep on nagging you to return to this album from time to time. That's how I feel about it, anyway.
Lista utworów:
1. Moordmars
2. Through the Eye of Fomoria
3. Knife of Infinite Kills
4. Onder de zoden
5. Cast to Part
6. Thy Will Be Done
7. Reliekrover
8. Forester
Linki do zespołu:
Linki do wytwórni:
brak
Autor: P.